Garść uwag praktycznych o dalmatyce i nie tylko

Każda celebracja liturgiczna, szczególnie zaś Najświętsza Ofiara Eucharystyczna, jest przestrzenią uobecniania się wydarzeń zbawczych naszej wiary. Misteria w liturgii wyrażają się nie tylko poprzez język złożony ze słów, ale również jako gesty, symbole i znaki liturgiczne. W całej tej nadprzyrodzonej rzeczywistości niebagatelną rolę odgrywają też szaty liturgiczne.

Różnym posługom odpowiadają odmienne szaty

W codziennej praktyce duszpasterskiej wyjaśnianie symboliki i znaczenia westymentów sprowadza się głównie do problemu symboliki barw liturgicznych. I rzeczywiście, ich różnorodność „ma uzewnętrzniać charakter sprawowanych misteriów wiary, a także ideę rozwoju chrześcijańskiego życia w ciągu roku liturgicznego”[ref]Ogólne wprowadzenie do Mszału Rzymskiego (dalej: OWMR), nr 345.[/ref]. Kościół rzymski stosuje więc liturgiczne szaty wierzchnie (ornaty, dalmatyki i kapy) kolorów: białego, czerwonego, zielonego czy fioletowego. Podczas ściśle określonych celebracji dopuszcza się zastąpienie tej ostatniej barwy kolorem różowym albo czarnym[ref]Por. OWMR, nr 346.[/ref]. Aby zachować i ochronić pewne dziedzictwo Kościoła, możliwe jest też wykorzystanie szat w innej niż właściwa barwie[ref]Por. OWMR, nr 346; można sobie wyobrazić taką sytuację: niewielka uboga parafia posiada cały zestaw prostych szat różnych barw oraz jeden, zabytkowy, cenny, bogato zdobiony i bardzo dobrze zachowany ornat zielony. Użycie go w Uroczystość Narodzenia Pańskiego nie będzie nadużyciem, gdyż bardziej niż barwa, świąteczność tego dnia wyrazi sama okazałość tej szaty.[/ref]. Prawa tego jednak nie należy stosować do współcześnie tworzonych szat, a jedynie do okazalszych egzemplarzy strojów zabytkowych[ref]Niestety w polskiej praktyce powszechne jest stosowanie brokatowo-złotych orantów, rzadziej srebrnych, a niekiedy nawet błękitnych, rzekomo maryjnych. W ten sposób w największe święta, jak np. Wielkanoc wierni nie widzą paschalnej barwy szat „wybielonych we Krwi Baranka” ani w święta Maryjne bieli oznaczającej czystość Bogarodzicy. Pojawiają się nic nie wyrażające „zamienniki”.[/ref]. W tym[ref]A więc szaty tych kolorów z zasady nie powinny być współcześnie szyte. Taka jest też praktyka w liturgii papieskiej. Jeśli barwa złota lub srebrna się pojawia, to jako kolor aplikacji, haftów czy nici przetykających tkaninę wyjściowej liturgicznie barwy.[/ref] mieści się prawo do zastąpienia właściwej barwy kolorem złotym lub srebrnym, jakkolwiek nie można zastąpić w ten sposób barw czarnej i fioletowej[ref]Por. Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Instrukcja „Redemptionis sacramentum”, 2004, nr 127.[/ref].

Kwestia kolorów liturgicznych to jedynie jeden z aspektów symbolicznego postrzegania szat. Bardzo istotny jest również ich krój i sposób zdobienia: „W Kościele, który jest Ciałem Chrystusa, nie wszyscy członkowie pełnią jednakowe czynności. To zróżnicowanie funkcji w sprawowaniu Eucharystii ukazuje się zewnętrznie przez różnorodność szat liturgicznych. Dlatego szaty te powinny być znakiem funkcji właściwej każdemu z posługujących. Poza tym szaty liturgiczne winny podkreślać piękno świętych czynności”[ref]OWMR, nr 335.[/ref]. Jednym z kluczowych celów istnienia różnych szat liturgicznych jest więc podkreślenie odmienności funkcji i posług wypełnianych w liturgii: „Msza święta oraz inne celebracje liturgiczne, które są działaniem Chrystusa i hierarchicznie ustanowionego ludu Bożego, winny być tak organizowane, aby wyświęceni szafarze oraz wierni świeccy uczestniczyli w nich w sposób wyraźny, każdy zgodnie ze swoim stanem”[ref]Redemptionis sacramentum”, nr 128.[/ref]. Z tych to powodów Kościół wręcz przestrzega przed nieuprawnionym upodabnianiem szat liturgicznych[ref]Nie przeszkadza to różnym firmom krawieckim oferować niezatwierdzone do użytku szaty dla ministrantów – np. tzw. szkaplerze, zwane również dalmatykami lektorskimi. Mimo braku rękawów, upodabnianie nie kończy się jedynie na nazwie.[/ref] osób różnych stopni do siebie: „świeckim nigdy nie wolno przyjmować funkcji diakona lub kapłana lub nakładać ich szat albo innych do nich podobnych”[ref]Tamże, nr 153.[/ref]. W tej perspektywie należy stwierdzić, że krój szat i ich zdobnictwo mają walor nie tylko estetyczny, ale głównie użytkowy. Poszczególne westymenty mają umożliwić członkom zgromadzenia liturgicznego rozpoznanie, nawet z większej odległości i bez większej trudności, czy ma do czynienia z celebransem, diakonem czy innym usługującym.

Ostatecznie należy pamiętać również o wymiarze symbolicznym – nadprzyrodzonym szat: „znaczenie szaty liturgicznej wykracza poza znaczenie zewnętrznego odzienia — jest ona antycypacją nowego odzienia, zmartwychwstałego Ciała Jezusa Chrystusa, tego, co nowe, co czeka nas po zniszczeniu „przybytku” i daje nam „schronienie”[ref]J. Ratzinger, Duch liturgii, Poznań 2002, s. 193-194.[/ref].

Oczywiście, w tym miejscu można by zapewne wskazać jeszcze szereg innych, pomniejszych funkcji szat liturgicznych. Jednak nawet bez tego staje się już absolutnie jasne, że świadomość liturgicznego znaczenia westymentów, implikująca troskę o ich jakość wykonania, czystość i stan zachowania oraz godny sposób przechowywania, nie są wyrazem idealistycznej nadgorliwości jakiejś wąskiej grupy pasjonatów liturgii, a zupełnie podstawową koniecznością, niezbędną powszechnie dla zachowania integralności liturgii.

Problem niepraktyczności i bezguścia

Nie zawsze jest dobrze, gdy zasada klient nasz pan staje się credo przedsiębiorcy.[ref]Por. K. Wojciechowski, Wiara czyni kupca, czyli biznes sakralny w Polsce. Może być kiczowate, byle pamiątkowe, Dziennik Gazeta Prawna, https://www.gazetaprawna.pl/magazyn-na-weekend/artykuly/8197936,biznes-sakralny-dewocjonalia-katolicyzm.html [dostęp: 2022.01.23].[/ref] Wyznawanie jej w ostatnim półwieczu przez wiele zakładów szyjących szaty liturgicznej przyniosło zauważalne szkody dla liturgicznej ars celebrandi. Uważne przejrzenie w niejednym salonie szat liturgicznych dostępnego asortymentu oraz rozmowy z osobami, które używają od jakiegoś czasu takich produktów, pozwalają z łatwością stworzyć katalog głównych problemów. Produkowane szaty bywają bezużyteczne (np. zielony ornat z wyhaftowaną podobizną bł. Jerzego Popiełuszki, choć ten był przecież męczennikiem i raczej barwa powinna być czerwona (noszenie takiej szaty w okresie zwykłym byłoby „dziwne”[ref]Co zrobić, jak pobożni wierni postanowią kupić i sprezentować taki ornat parafii?[/ref]); na szatach haftowane są wizerunki i postaci (podczas gdy zdobienia powinny mieć jedynie figuralny charakter lub symboliczne znaczenie[ref]Por. OWMR, nr 344.[/ref]), pojawiają się loga zakonów, wspólnot, wydarzeń, czy herby, godła lub flagi różnego szczebla jednostek administracyjnych kraju, i w końcu samej Polski (elementy nie mające liturgicznego znaczenia); wykorzystywane są (naj)tańsze, zwykle sztuczne tkaniny (podczas gdy szaty powinny mieć szlachetny charakter – skoro zaś „piękno i wartość każdej szaty liturgicznej zależą od użytego materiału i formy szaty, a nie od nadmiaru dodatkowych ozdób”[ref]OWMR, nr 344.[/ref], to zawsze należy mieć na względzie to, iż „do sporządzania szat liturgicznych oprócz tradycyjnych materiałów można używać tkanin naturalnych, właściwych danemu krajowi, oraz tkanin sztucznych, byleby odpowiadały powadze liturgii i osoby”[ref]OWMR, nr 343.[/ref]); spotkać można stroje o prymitywnych krojach (ornaty to zwykle wycięte z materiału elipsy z otworem na głowę, do których w Polsce zaczęto przyszywać coś na wzór golfa/zredukowanego kaptura); uzupełnione o najtańsze dodatki (jako ozdoba pas lub tkanina z pasem ozdobnym na metry, obowiązkowo z poliestru); wykonane przy użyciu niewłaściwie przygotowanych materiałów (pomijanie dekatyzacji[ref]Czyli prania i prasowania tkanin przed szyciem, które pozwala nabrać tkaninie docelowego kształtu – bez tego procesu po wypraniu/wyczyszczeniu szaty przez kupującego np. podszewka stanie się szersza od tkaniny zewnętrznej i zacznie nieestetycznie wystawać, przez co cały strój traci swój właściwy kształt.[/ref]); gołym okiem widać chodzenie przy każdej okazji „na skróty” (skoro z podszewką jest problem, to można nie dawać jej wcale, a tkaninę obszyć lamówką – przecież nikomu nie przeszkadza od wewnątrz nieestetyczna i drapiąca lewa strona haftu); totalne podporządkowanie zasadzie „tanio i szybko” („zdobienie” szat jaskrawymi grafikami metodą termosublimacji) czy w końcu tworzenie fikcyjnie ekskluzywnych serii, które wyróżnia wysoka cena i dosyć podstawowe błędy w wykonaniu (szycie ornatów rzymskich bez sztywnika między tkaniną ozdobną a podszewką, stosowanie miękkich, tanich satynowych wstążek w miejsce galonów).

Problem ten trwa już wiele lat i ma dwa źródła: ktoś takie rzeczy produkuje i ktoś je kupuje. Brak wiedzy i wyczucia smaku w tej materii sięga nawet biskupów, którzy rzadko kiedy, nawet podczas kanonicznych wizytacji, reagują na te wszystkie nadużycia. Bez słowa zaś sami takie szaty zakładają. Akceptacja dla kiczu w liturgii, mimo sygnalizowania tego problemu, jest niestety powszechna[ref]Por. W. Malesa, Apel przeciwko kiczowi, Liturgia sacra, t. 17: 2002, nr 2, s. 437-449; por. T. Zamarzły, O kiczu w kościele, http://diecezja.sosnowiec.pl/news/o-kiczu-w-kosciele-3099 [dostęp: 2022.01.23].[/ref]. A przecież kicz jest emanacją głupoty, która na gruncie etycznym jest złem moralnym![ref]Por. R. Knapiński, Kicz w kościele, Anamnesis, t. 42: 2005, 109-118.[/ref]

            Powyższe problemy nie omijają szat liturgicznych diakonów. Ich rodzaj i zasady stosowania określają precyzyjnie przepisy liturgiczne i rubryki – również opracowania[ref]Por. H. Sobeczko, Tytuł grzecznościowy „ksiądz” i strój duchowny stałych diakonów w Polsce, Diakon, 12-13: 2015-2016, s. 37-44.[/ref], dlatego ten aspekt tu pominę, skupiając się raczej na ocenie praktyk. Przegląd internetowych galerii ukazuje nierzadko diakonów stałych ubranych do liturgii bardzo niedbale. Nawet na święceniach zobaczyć można kandydatów w przykrótkich, sztucznych albach[ref]O spotkaniach rekolekcyjnych nie wspominając.[/ref], spod których wystają spodnie, bez cingulum (choć krój alby wymaga jego użycia, by nie wyglądać jak worek kartofli) czy humerału zakrywającego wystający strój świecki. Zupełnie brakuje wiedzy, dyscypliny i wyczucia smaku.

Największe mankamenty dotyczą jednak samych dalmatyk. Z racji niewielkiej liczby diakonów stałych oraz ograniczenia terytorialnego codziennej aktywności diakonów przejściowych, dalmatyki w polskich zakrystiach spotyka się rzadko. Dobrze zachowanych egzemplarzy historycznych jest niewiele. Rzadko kiedy są dostępne na tyle, by mogły służyć za wzór do szycia nowych sztuk. Z kolei wiele zakładów krawieckich nie ma odpowiednio długiej tradycji lub umiejętność szycia dalmatyk została przez nie zatracona[ref]Obecnie zabytkowe dalmatyki spotkamy głównie w katedrach, co znaczniejszych kościołach i seminariach duchownych. Zwykle dobrze zachowane są szaty barwy białej i czerwonej. Zielonych często brakuje, gdyż w okresie zwykłym przed reformą liturgiczną rzadko praktykowano celebry solenne. Sporo jest dalmatyk czarnych, również po mniejszych parafiach, gdyż dawnej w celebrze uroczystej rolę diakona i tzw. subdiakona nierzadko pełnili prezbiterzy. Gdy więc zmarł ktoś znaczniejszy, wobec braku koncelebry, proboszcz odprawiał w kolorze czarnym mszę za niego w asyście wikarych pełniących funkcje i ubranych w szaty diakona i subdiakona. Dalmatyk fioletowych jest niewiele, gdyż miały wejść do powszechniejszego użycia dopiero po reformach Piusa XII. Wcześniej w większość dni pokutnych (wielki post, adwent) lewici zamiast dalmatyki i tunicelli nosili podwinięte odpowiednio ornaty (tzw. planeta plicata) – diakon zaś dodatkowo specjalną szeroką stułę bez zdobień (tzw. stola latior). Praktyka ta wynikała z przekonania, że sam krój dalmatyki jest wyrazem radości, a tej w pewne dni wyrażać nie przystoi. Ponieważ diakon i subdiakon służyli albo razem, albo wcale, najczęściej spotykamy dalmatyki parami (właściwie powinny to być zestawy dalmatyka i nieco węższa i mniej zdobiona tunicella – w praktyce były zwykle identyczne i nierozróżnialne). Pewnym wyjątkiem może tu być dalmatyka biała, którą czasem można bez pary spotkać w mniejszych parafiach. Była ona wykorzystywana w Wigilię Paschalną, gdy drugi kapłan, a w jego braku sam celebrans rozbierał się z szat kapłańskich i ubierał białą dalmatykę, by pełniąc rolę diakona odśpiewać Exsultet.[/ref].

Współcześnie szyte dalmatyki mają często liczne wady. Pod szyją pojawiają się kaptury/kołnierze[ref]Oczywiście ta kwestia nie jest regulowana w żaden formalny sposób, ale dzieje się to na zasadzie nieprzemyślanego kopiowania rozwiązań z ornatów. Jest to nietradycyjna praktyka, choć wygodna. Akceptowalna, dopóki nie staje się sposobem na używanie alb nieokrywających dokładnie ubrania pod szyją i na nieużywanie humerału.[/ref], podczas gdy dalmatyki powinny mieć okrągły otwór na głowę, dosyć ścisły i zapinany lub otwór szerszy, prostokątny. Ponieważ człowiek nie jest symetryczny – szyja jest wysunięta nieco do przodu, przód i tył dalmatyki (podobnie jak ornatu) nie mogą być identyczne. Dalmatyka musi być z przodu nieznacznie krótsza, umiejscowienie otworu na głowę powinno zaś uwzględniać wspomniany aspekt fizjologii człowieka. Charakterystyczną cechą dalmatyk jest ich „kanciasty” kształt. Nie wiedzieć dlaczego częste jest wyokrąglanie u dołu przedniej i tylnej poły dalmatyki, podobnie jak i końcówek rękawów. Te ostanie często bywają zszywane, co przy obszerniejszych odmianach tej szaty jest dopuszczalne (przy czym reszta dalmatyki powinna być z boku rozcięta), lecz przy nieodpowiednim wykroju mało estetycznie wygląda. Zdarza się również zszywanie części a nawet całych boków dalmatyk, co już jest problemem poważniejszym, gdyż powoduje gniecenie się szaty przy siadaniu. Jeśli uwzględnić, że zwykle krzesła dla diakonów nie mają oparć, nosząc dalmatykę nie siada się wtedy na jej tylną część, ale pozwala się tylnej pole zwisać za siedzenie. Po trwałym zaszyciu boków nie będzie to możliwe.

Wady dalmatyk nie dotyczą tylko ich krojów, ale może nawet i częściej sposobu zdobienia. Ostatnio coraz częściej brakuje na nich charakterystycznych dla dalmatyk dwóch pionowych pasów (tzw. clavi). Zastępowane są one jednym (identycznym jak na ornatach) lub jakimś haftem na wysokości piersi[ref]Sam haft nie jest niczym złym. Co więcej, clavi nie muszą być aplikacjami z tkanin czy z galonu, lecz mogą być wyhaftowane. Gorzej, jeśli dalmatyka ma inne hafty zamiast pasów, szczególnie identyczne jak na ornatach. Zdobienia dalmatyk powinny jednak podkreślać zadania diakona. Stąd warto by były to: symbole A+Ω, symboliczne przedstawienia Ducha Świętego (gołębica) lub Jego darów (7 płomieni), szkice przedstawiające aniołów (diakoni w liturgii jako posługujący pełnią zadania aniołów – nie bez powodu na obrazach aniołowie bywają w dalmatykach!), słowa „Święty, święty, święty”, zwierzęta symbolizujące Ewangelistów itp.[/ref]. Oczywiście, dawniej powszechne było szycie szat w kompletach – np. ornat, dalmatyka i tunicella. Były one wtedy wykonane z tej samej tkaniny i miały odmienne, choć zharmonizowane ze sobą zdobienia. Dzisiaj podobne próby kończą się tym, iż poza krojem rękawów dalmatyka bywa nieodróżnialna od ornatu. Wystarczy przejrzeć zdjęcia ze święceń diakonatu alumnów różnych polskich seminariów, na których stoją oni w większej grupie z formatorami, by bez problemu trafić na takie, na których trzeba się mocno nagłówkować, by określić, czy ma się do czynienia z diakonem czy koncelebransem. Tymczasem tak być nie powinno.

O tym, co pod dalmatyką

Nim przejdziemy do kwestii samej dalmatyki, która jest szatą wierzchnią[ref]Nie wolno łamać tej zasady, tj. ubierać stuły na dalmatykę zamiast pod; podobnie jak nie wolno ubierać stuły na ornat. Niemniej zdarzają się przypadki tego typu nadużyć.[/ref], kilka słów należy się szatom spodnim. Ilekroć diakon usługuje podczas celebracji, w trakcie której powinien mieć na sobie dalmatykę, zawsze ubiera pod nią albę i na odpowiedni dla swojego stanu sposób stułę. Prawo dopuszcza, by w mniej uroczystych celebrach albo gdy dalmatyki po prostu brak, pominąć jej użycie[ref]Por. OWMR, nr 119b, 338.[/ref]. Jeśli jednak korzysta się z tego zwolnienia[ref]Swoją drogą w Instrukcji „Redemptionis Sacramentum, nr 125 podkreśla się, że dla zachowania: „pięknej tradycji Kościoła, jest godne pochwały nie korzystać z możliwości niewkładania dalmatyki”.[/ref], diakon i tak ma obowiązek stułę ubierać na albę (a nie np. na komżę)[ref]Por. OWMR nr 336.[/ref]. Co istotne, alba zawsze może być uzupełniona o cingulum (pasek) i humerał. W pewnych okolicznościach użycie paska i humerału staje się jednak obowiązkowe. „Szatą liturgiczną wspólną dla wszystkich szafarzy wyświęconych i ustanowionych jakiegokolwiek stopnia jest alba, przepasana na biodrach paskiem, jeżeli nie jest uszyta w taki sposób, że przylega do ciała nawet bez paska. Jeżeli alba nie osłania dokładnie zwykłego stroju koło szyi, przed przywdzianiem alby należy nałożyć humerał”[ref]Por. tamże.[/ref].

            Jednym z praktycznych celów stosowania podczas celebracji szat liturgicznych jest zakrywanie nimi stroju codziennego. Dlatego niedopuszczalne jest by spod alby wystawała pod szyją koloratka, kołnierz[ref]Nawet, gdy ten jest biały i zlewa się kolorystycznie z albą, ma być zakryty.[/ref] czy nawet węzeł krawatu – ilekroć alba sama tych elementów nie okrywa, ma to zrobić humerał. I ilekroć one wystają, jego użycie jest obowiązkiem, a ewentualny brak humerału staje się liturgicznym nadużyciem[ref]Dzisiaj się o tym zapomina, ale poza symbolicznym znaczeniem humerał ma bardzo wiele zalet. W lecie, gdy pocenie się jest wzmożone, często zmieniany humerał pozwala zachować dłużej w czystości albę. W zimie ogrzewa szyję, czym ułatwia mówienie i śpiew. Czasem warto jadąc do obcej parafii gościnnie usługiwać zabrać ze sobą jeśli nie albę, to choćby humerał.[/ref]. Alba, by odpowiednio wypełniała swoją rolę, powinna również być takiej długości, aby nie wystawały spod niej np. nogawki spodni. Przykrótka wygląda pod względem estetycznym zdecydowanie niekorzystnie, przez co cały strój liturgiczny zaczyna torpedować powagę przestrzeni sakralnej, którą miał współtworzyć[ref]Pytanie retoryczne: jakie miejsce w czyjejś hierarchii wartości zajmuje liturgia, skoro bez wyrzutów posługuje w stroju liturgicznym spod którego wystaje w okolicach szyi codzienne ubranie, gdy alba wygląda jak worek z braku paska i jest do tego przykrótka, a całość kompozycji dopełnia obuwie sportowe; a zarazem ten sam mężczyzna absolutnie nie wyobrażałby sobie ubrać się w garnitur z przykrótkimi spodniami, koszulą z kołnierzem o kilka rozmiarów za dużą, bez krawatu za to z adidasami.[/ref]. Istotną kwestią jest też krój rękawa alby. Legendą miejską ostatnich lat jest przekonanie, że bardzo szerokie rękawy nawiązują do starożytności lub monastycyzmu. Nawet jeśli, to dotyczyło to innych szat, lecz nie alby. Z oczywistych względów rękaw alby nie może być szerszy niż rękaw dalmatyki. W ogóle powinien być stosunkowo niewielki, jak to w ostatnich wiekach praktykowano[ref]Niezależnie od tego, czy dana osoba nosi pod albę sutannę, czy nie, przyjmowano dawniej pragmatycznie zasadę, że rękawy alby powinny być tylko nieznacznie szersze od rękawów sutanny.[/ref], gdyż zbyt powłóczystym rękawem można np. wywrócić kielich lub podczas posługi zaczepić o różne przedmioty. W przypadku diakonów użycie paska jest wskazane praktycznie zawsze, ponieważ nie tylko pozwala on ułożyć odpowiednio albę, by przylegała do ciała, ale również umocować stułę. Jest to pożądane, gdyż najlepiej uszyta stuła łatwo może się zsunąć ilekroć diakon pochyla się – np. całując ołtarz czy prosząc o błogosławieństwo przed proklamacją Ewangelii. Używając pasek należy też zwrócić uwagę na wysokość na której się go umieszcza. Szczególnie osoby obszerniejszych rozmiarów powinny uważać, aby nie umieszczać paska bezpośrednio pod brzuchem i tym samym go nie eksponować.

            W kolejnym kroku ubierania się „diakon zakłada stułę na lewe ramię, prowadzi ją ukośnie przez piersi do prawego boku i tam ją spina (lub wiąże)”[ref]Por. OWMR, nr 340.[/ref]. Z przepisu tego wynika, że oba końce stuły powinny się z prawego boku spotkać (skrzyżować). Dlatego stuła diakońska powinna mieć zarówno prosty fragment przy szyi (w odróżnieniu od kapłańskiej) jak i cała być prosta. Niestety często szyje się jakieś wykrzywione przy końcu stuły, które z boku tak naprawdę się nie łączą, a są jedynie połączone delikatnym sznurkiem. Konstrukcja taka łatwo ulega zerwaniom, dodatkowo kąt pod którym stuła jest łamana bywa nie zawsze dopasowany do postury danej osoby, w efekcie czego stuła poniżej łączenia nieładnie się rozchodzi. Najlepiej gdyby w tym miejscu stuła była prosta, i miała w odpowiednim miejscu na środku metalowy guzik (zatrzask/napa) umożliwiający połączenie obu części jednak tak, by kąt połączenia mógł się luźno dostosowywać do ułożenia stuły.

Długość i szerokość stuły grają również istotne znaczenie. Z pewnością nie może być ona tak szeroka jak powszechne chyba tylko w Polsce stuły kapłańskie tzw. do koncelebry[ref]Jakby większa szerokość stuły miała usprawiedliwić brak ornatu.[/ref]. Powinna być jednak na tyle długa, by krzyżowała się na prawym boku w okolicy pasa. Takie jej ułożenie pozwala również dobrze ją umocować za pomocą paska. Ważne jest, by stuła nie miała podszewki ze sztucznego śliskiego materiału. Taka stuła, podobnie jak stuły wyokrąglone przy szyi (kapłańskie) często spadają z ramion diakonom, którzy mają wąską posturę. Ponieważ nic nie stoi na przeszkodzie, aby jedna stuła była z jednej strony jednego koloru a z drugiej drugiego, diakon stały powinien posiadać zestaw takich stuł, które zabierałby ze sobą na wszelkie wyjazdy. Wtedy w razie okolicznościowych posług nie będzie musiał korzystać z niewygodnych zwykle w użyciu stuł kapłańskich.

            W końcu diakon ubiera dalmatykę. Nie zawsze jednak pod tą nazwą pojawia się szata o kroju i zdobieniu takim, jakie posiadać powinna.

Dalmatyka – jaka była dawniej i jaka powinna być dziś

Pierwotnie dalmatyka była strojem codziennym mieszkańców Dalmacji, skąd rozprzestrzeniła się do innych części Cesarstwa Rzymskiego. Już w IV wieku stała się jednak strojem liturgicznym samego papieża, który z czasem zaczął udzielać przywileju jego noszenia innym biskupom i dostojnikom. Do dzisiaj strojem liturgicznym biskupów w wielu Kościołach Wschodnich jest bardzo zbliżony do dalmatyki kształtem tzw. sakkos. Diakonom rzymskim prawo noszenia dalmatyki zostało udzielone jeszcze w IV wieku, powszechnie zaś dalmatyka stała się szatą diakońską od wieku IX. W okresie bazylikowym i aż do wieku XVII dalmatyki były zasadniczo białe, z pionowymi clavi. Ich kolor był pierwotnie czarny, z czasem zaś szkarłatny lub fioletowy.

Rys. 1. Typowa dalmatyka diakońska z rozciętymi rękawami, które nie spełniają swojej roli, lecz zwisają jak „skrzydła”. Grafika pochodzi ze zbiorów Pearsona Scotta Foresmana[ref]Por. https://commons.wikimedia.org/wiki/File:PSF_D-230002.png [dostęp: 2022.03.30].[/ref]

Dalmatyka od początku była szatą o kroju w kształcie krzyża. Zależnie od momentu historii, była dosyć obszerna, mająca zszyte rękawy lub krótka i wąska, mająca rękawy na tyle niewielkie, że właściwie nie da się ich użyć zgodnie z przeznaczeniem. Stąd też w praktyce owe pseudorękawy zwisały swobodnie (por. Rys. 1)[ref]Warto tu wspomnieć, że podobnie jak porównując szerokie ornaty gotyckie i wąskie ornaty skrzypcowe – dalmatyki wąskie były zwykle dosyć sztywne. Ponieważ jednak miały zredukowane rękawy nie krępowały ruchów. Dalmatyki obszerne powinny być z odpowiednio miękkiej tkaniny, jednak nierozciągliwej, by szata zachowywała swój kształt.[/ref]. Fleury krytykował okres, w którym dalmatyki zredukowały swój rozmiar, ubolewając, że szata ta straciła swoją dostojną obszerność, prostotę i przede wszystkim dwa purpurowe clavi, symbolizujące strumienie Krwi Bożej. Święty Karol Boromeusz nalegał ponadto, aby owe pionowe pasy były połączone ze sobą na piersiach i na plecach dosyć szerokimi pasami. Znacznie szczegółowiej historię szat diakońskich i dalmatyki opisuje w swoim dziele bł. abp Julian Nowowiejski[ref]J. Nowowiejski, Wykład liturgii kościoła katolickiego, t. 2, cz. 1, O środkach rozwinięcia kultu, Warszawa 1902, s. 329 nn.[/ref]. Do tej pozycji odsyłam czytelników chcących pogłębić swoją wiedzę w tym zakresie.

            Głównym celem tego opracowania jest wskazanie, jak powinny pod względem kształtu i rodzaj zdobień wyglądać współczesne dalmatyki, by jednoznacznie odróżniały się od innych szat liturgicznych. Zadanie to nie będzie skomplikowane, jeśli zauważymy, że na przestrzeni wieków główne idee kompozycji tej szaty pozostały zasadniczo niezmienne (por. Rys. 2.).

Rys. 2. Kroje i zdobienia dalmatyk w różnych wiekach. Tablica z Fleuryego zamieszczona w Wykładzie Liturgii Nowowiejskiego[ref]Tamże, s. 343.[/ref] i z tej pozycji zaczerpnięta.
Rys. 3. Najczęściej spotykane sposoby zdobienia dalmatyk współczesnych i wykonanych w okresie ostatnich dwustu lat.

Przedstawiona na Rys. 2 XIX-wieczna wersja dalmatyki nie wyczerpuje pełnej różnorodności krojów i zdobień, jaka wtedy występowała. Aby ten brak uzupełnić, dokonano przeglądu[ref]Autor zwiedził m. in. Muzeum Archidiecezjalne we Wrocławiu, Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, Muzeum Diecezjalne w Siedlcach, Skarbiec Jasnogórski oraz zapoznał się z zabytkowymi szatami liturgicznymi przechowywanymi m. in. w Archikatedrze Wrocławskiej, Katedrze Wawelskiej, Bazylice Trzebnickiej i wieloma seminariami duchownymi, które często przechowują starsze dalmatyki pozbierane z różnych parafii danej diecezji. Znaczną ilość krojów dalmatyk przeanalizowano ponadto na podstawie dostępnych w Internecie zdjęć – przedstawiających uroczyste celebracje w polskich i europejskich katedrach, w trakcie których używane były szaty zabytkowe. Obiektem zainteresowania autora były również dalmatyki stosowane w liturgii papieskiej ostatnich trzech pontyfikatów (wyłączając jednak pielgrzymki apostolskie poza Rzym).[/ref] form dalmatyk z ostatnich 200 lat. Najczęściej występujące zebrano na Rys. 3.

            Klasyczne dalmatyki posiadają zwykle dwa clavi, niekiedy łączone w różnych miejscach poprzecznymi pasami. Są one wykonywane ze stosunkowo szerokich pasów materiału lub szerszych taśm ozdobnych, rzadziej pojawiają się hafty wpisujące się we wspomniane kształty (Rys. 3., pierwszy rząd od góry). Inne podejście zakłada wykonywanie pionowych oraz niekiedy poziomych pasów za pomocą galonów (metalizowanych taśm), którymi również zwykle całą szatę się obszywa (Rys. 3., drugi rząd od góry). Bywa, że pomiędzy poprzecznymi pasami galonów umieszczane są aplikacje z ozdobnych materiałów lub hafty (Rys. 3, trzeci rząd od góry). W końcu zdarzało się, że główny ciężar zdobienia dalmatyki kładziono na prostokątne aplikacje, które dawniej występowały pomiędzy oboma clavi, te jednak z czasem ulegały redukcji do samych galonów, finalnie znikając zupełnie (Rys. 3, rząd na dole). Samotne prostokątne aplikacje, które pozostały jako forma zdobienia podkreślają jednak wizualnie fakt, iż dalmatyka ma kształt szaty o kanciaście zakończonych połach i rękawach. Również dla podkreślenia istnienia rękawów, bywają one obszywane taką samą lub podobną materią co ta, z której wykonano zdobienia z jej przodu i tyłu. Pojawia się więc niekiedy pas materiałowy, jeden lub dwa pasy z galonu itp. (por. Rys. 3, prawy górny róg). Rękawy współczesnych dalmatyk raczej nie powinny być tak długie, by utrudniały diakonowi wykonywanie jego czynności – z pewnością nie mogą być tak długie jak rękawy alby, a sięgać do najwyżej do połowy lub dwóch trzecich ich długości. Zaproponowane zestawienie zapewne nie wyczerpuje wszystkich możliwości, nie służy też stworzeniu zamkniętego na przyszłość katalogu wzorów, pokazuje raczej jakie formy ozdób sprzyjają projektowaniu takich dalmatyk, które będą jednoznacznie odróżniały się od ornatów i zachowywały tradycyjną formę.

W niektórych diecezjach problematyka ta bywa zauważana. I tak w diecezji legnickiej jedna z instrukcji Biskupa Diecezjalnego[ref]Biskup Legnicki, Instrukcja o naborze aspirantów i formacji przygotowawczej kandydatów do diakonatu stałego w Diecezji Legnickiej, 2021.[/ref] postanawia:

34.Parafia lub wspólnota na rzecz której będzie posługiwał nowy diakon, która jeszcze nie posiada odpowiednich diakońskich szat liturgicznych (szczególnie dalmatyk), z chwilą wydania dekretu o dopuszczeniu kandydata do święceń, staje się zobowiązana do ich zakupu. Zgodnie z Ogólnym Wprowadzeniem do Mszału Rzymskiego nr 335, szaty liturgiczne powinny być znakiem funkcji właściwej każdemu z posługujących, gdyż zróżnicowanie funkcji liturgicznych ukazuje się zewnętrznie przez różnorodność szat. Dlatego też nowo kupowane dalmatyki powinny mieć tradycyjne kroje i formy zdobień, tak by łatwo i jednoznacznie odróżniały się od ornatów. W szczególności zaleca się zakup takich dalmatyk, które są zdobione za pomocą dwóch pionowych ozdobnych pasów (tzw. clavi), ewentualnie łączonych dodatkowymi poprzecznymi pasami i z niekiedy podobnymi zdobieniami zakończeń rękawów dalmatyk. Jest wskazane, aby pod względem typu zdobień i rodzaju materii dalmatyki tworzyły jeden komplet z ornatami lub przynajmniej do siebie pod względem estetycznym pasowały. Należy jednak unikać dalmatyk zdobionych jednym szerokim pionowym pasem, jeśli w ten sam sposób zdobione są posiadane przez parafię/wspólnotę ornaty.

Powyższy dokument zwraca uwagę na dwa problemy – jednym z powodów kupowania nieodpowiednich szat są „improwizowane” i „nieprzemyślane” zakupy. Brak planowania sprawia, że kupuje się to, co jest szybko dostępne i tanie. Stąd parafia, która w przyszłości będzie posiadała wśród duchowieństwa diakona stałego powinna stosowne zakupy zaplanować na tyle wcześnie, by móc zadbać o jakość kupowanych szat. Dodatkowo warto pamiętać, że nic nie zastąpi osobistego przymierzenia dalmatyki i sprawdzenia jak dana szata się układa. Dalmatyka w odróżnieniu od ornatu czy kapy, gdy jest źle uszyta, potrafi mocno utrudniać życie temu, kto ją będzie nosił.

            Drugi aspekt dotyczy dalmatyk, które są zdobione nie dwoma pasami, ale jedną szerszą kolumną idącą od góry na dół. Zwykle jest ona identyczna pod względem sposobu zdobienia co należący do kompletu ornat, a to bardzo utrudnia rozróżnianie obu szat. Dlaczego więc i historycznie można takie dalmatyki spotkać? Odpowiedź jest prosta – były one szyte zwykle w

komplecie z rzymskimi ornatami, które na plecach miały pretekstę w kształcie krzyża[ref]Oczywiście, bywały i takie zestawy szat, w których ornat i dalmatyka mały identyczne zdobienia na plecach. Jednak rzymski krój ornatu bardzo odróżnia się od kroju dalmatyki. Dodatkowo w dawnej liturgii miejsca zajmowane przez lewitów na stopniach ołtarza tak jaskrawo odróżniały ich od celebransów, że ryzyko pomyłki właściwie nie istniało.[/ref]. Takie zestawienie nie utrudnia odróżnienia obu rodzajów szat (por. rys. 4.)

Rys. 4. Dalmatyka ze zdobieniem (pretekstą) w kształcie pionowej belki, zwykle stanowiąca część zestawu wraz z ornatem rzymskim z krzyżem na plecach.

Diakoni stali są szansą na trwałe jakościowe zmiany

Gdyby zastanowić się nad genezą problemów ze współczesną jakością szat diakońskich okaże się, że wynikają one głownie z dominacji liczbowej diakonów przejściowych. Klerycy oraz ich przełożeni, traktując diakonat głównie jako rodzaj rocznej praktyki, nie widzą zwykle powodów, by szczególnie dbać o szaty diakońskie czy w znaczniejszy sposób inwestować w ich zakup. W parafiach dalmatyki pojawią się zwykle, gdy diakon zostanie skierowany tam na praktykę. Nie jest to sytuacja trwała, więc podejście jakościowe podczas nabywania szat diakońskich jest sporadyczne. Nierzadko istnieją „dyżurne” szaty seminaryjne, które przemierzają po różnych miejscach setki kilometrów w podróżach, co odbija się na ich stanie. To, by dalmatyki i ornat choćby głównego celebransa tworzyły jeden komplet nie jest oczywiste nawet w katedrach, a poza nimi rzadkie.

            Diakoni stali mogą do tej sytuacji wnieść znaczącą odmianę. Jako trwale obecni w parafiach swojego posługiwania mogą zadbać o to, by ich szaty liturgiczne miały odpowiedni krój, zdobienia i były po prostu godne. A są ku temu liczne powody. Przecież paramentyka jest jedną z dziedzin sztuki sakralnej, która ma za cel oddawanie chwały Bogu i uświęcenie wiernych poprzez przekaz dobra, prawdy i piękna[ref]S. Mieszczak, Piękno Liturgii a Miłość Chrystusa, Sympozjum, nr 2(35): 2018, s. 77-91.[/ref]. Dlatego na szatach liturgicznych nie

można zbytnio oszczędzać[ref]Nie dajmy się fałszywej skromności czy źle rozumianej trosce o finanse parafii. Kiedy duchowny ma na sobie garnitur warty kilka razy tyle co ornat lub dalmatyka, które nosi, to pokazuje to, która sfera życia – sacrum czy profanum jest dla niego ważniejsza. Pomijam już, że garnitury wymienia się częściej, niż dalmatyki![/ref]. Oczywiście, nie zawsze drogie szaty są odpowiednie, ale bardzo często wartość najtańszych wyklucza zupełnie ich artystyczny charakter na rzecz wielkonakładowej tandetnej produkcji seryjnej. Wierni coraz częściej dostrzegają tę kiczowatość w liturgii, a młode pokolenie katolików[ref]Problem z pokoleniem starszym jest taki, że wychowało się ono na liturgicznym bezguściu okresu PRLu, kiedy to zdobycie jakiejkolwiek tkaniny było już sukcesem, zaś poliestrowy złoty brokat był szczytem osiągalnego luksusu. Od dawna jednak poliestrowe tkaniny, szczególnie złote, są raczej synonimem kiczu i tandety. Mało kto nosi ubrania ze sztucznych tkanin, co jasno wskazuje, że materiały te są uważane za gorsze.[/ref] nie boi się o tym pisać otwarcie, niekiedy nawet w dosadnych słowach[ref]P. Ulrich, Szaty liturgiczne – piękno czy tandeta?, Adeste, październik 2020 roku.[/ref]. Odpowiedniej jakości dalmatyka danego koloru starczy jednemu diakonowi na całe życie, a i nierzadko będzie używana później przez kolejnych. Dobrym pomysłem byłoby też kupowanie identycznych dalmatyk przez diakonów jednej diecezji lub na pobliskim sobie terytorium. W razie łącznego posługiwania identyczne szaty będą robiły jak najlepsze wrażenie!

Łukasz Wolański

Artykuł został opublikowany w książce: Rozynkowski W. (red.), Diakonat stały w Kościele w Polsce. Tom 4. Tradycja – posługa – świadectwo, Pelplin 2022, s. 69-86.