Styl celebracji. O prawym i pobożnym sprawowaniu liturgii

  1. Wprowadzenie
    Mimo ludzkich starań i świętych postanowień, aby liturgię przeżywać pobożnie, z osobistym pożytkiem i społecznym zbudowaniem, a przede wszystkim na większą chwałę Bożą, wszyscy, duchowni i świeccy, powinniśmy odnawiać w sobie właściwe usposobienie serca i poprawną umiejętność sprawowania obrzędów. Zwróćmy przeto szczególną uwagę na naszą religijność i nadprzyrodzoną wiarę, na styl celebracji, na mentalność i duchowość, do której inspiruje słowo i obrzęd. Miejmy na uwadze także ewentualne zagrożenia i przeszkody, które blokują owocne sprawowanie i „asystowanie” liturgii. Przedstawiony materiał sprzyja refleksji o prawym i pobożnym stylu celebracji sakramentalnego obrzędu i modlitewnej liturgii godzin. Określenie „prawy i pobożny”, rozwinięte poniżej, zostało zaadoptowane z ewangelicznego opisu postaci Symeona. Charakteryzuje ono sposób celebracji, a także, i przede wszystkim, podmiot sprawczy, a więc celebransa i uczestników. Termin „styl” oznacza tu coś więcej niż kształt celebracji. Oprócz poprawności potrzebne jest duchowe namaszczenie, promienny blask oblicza i mistyczna koncentracja na misterium. Nie tylko ideowe przesłanie tekstów podanych w księgach, lecz także forma i duch celebracji sprzyja mistagogii, służy inicjacji w misterium[ref]Zob. Na nowo odkryć piękno liturgii. Wypowiedź papieża Franciszka do uczestników sesji plenarnej Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, 14 lutego 2019, http://kair.ekai.pl/depesza/565449/ show (dostęp: 2019.02.25).[/ref].

  2. Wejście do świątyni w stylu Symeona
    Sprawowanie liturgii ma charakter spotkania z Bogiem i człowiekiem. Biblijny Symeon, gdy stanął w świątyni, stał się uczestnikiem takiego spotkania. Odbyło się ono przed
    formalnym rytuałem wizyty w takim miejscu. Ewangelista napisał: „ Z natchnienia Ducha [Symeon] przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, (…), on wziął je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: <Teraz, o Władco, (…), moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował (…), jako światło na oświecenie (…) i chwałę ludu Twego>” (Łk 2, 26-32). Symeon mógł doświadczyć takiego przeżycia, ponieważ był „prawy i pobożny” (Łk 2, 25), z otwartym sercem przystąpił do Jezusa i stał się uczestnikiem wydarzenia. Tylko w takim klimacie przychodzi światło wiary i dokonuje się misterium zbawienia. Przystępowanie do świętej celebracji z sercem prawym i pobożnym, na wzór Symeona, jest poważnym warunkiem owocności sprawowanej liturgii – na chwałę Boga i pożytek Ludu Bożego.

  3. Celebracja sercem rozmodlonym
    Duszpasterska posługa w parafii czy sanktuarium nie ogranicza się do liturgii, nie wyczerpuje się w dużej liczbie celebrowanych mszy świętych i sakramentów. Ale prawdą jest,
    że liturgia w miejscu świętym stanowi gros zajęć i posług. To jest oczywiste. Parafianie czy pielgrzymi na pierwszym planie widzą i słyszą, że my, duchowni, dużo krzątamy się przy ołtarzu, coś celebrujemy, jesteśmy w akcji. Powstaje pytanie, czy zauważają nasze skupienie modlitewne, po prostu fakt, że się modlimy, że jesteśmy w żywej więzi z osobowym Sacrum. Przecież rozmodlenie wyraża aktualność takiego spotkania, w tym miejscu i w tym czasie. Wierni zazwyczaj sporadycznie widzą swego księdza zajętego odmawianiem „pacierzy”. Nie mają też okazji, aby towarzyszyć osobom konsekrowanym na ich wspólnej modlitwie zakonnej, ponieważ zwykle praktykują ją w klasztorze. Ale jako duchowni może tak święcie i pobożnie odprawiamy mszę świętą czy nabożeństwo w kościele, że oni wprost widzą i słyszą, iż się modlimy. Może o każdym z nas mówią krótko: to jest naprawdę człowiek boży – człowiek modlitwy, prawy i pobożny, jak Symeon, vir Dei – vir orationis. W tym kontekście warto zapytać samego siebie: tak wiele razy wykonuję i powtarzam te same święte obrzędy, a czy też za każdym razem modlę się, czy każdorazowo doświadczam duchowej i sakramentalnej relacji z Chrystusem. Trzeba więc dbać o mistykę celebracji!

  4. O religijności i wierze – istotna różnic
    Podczas liturgii spotykają się dwa podmioty, boski i ludzki. Do głosu dochodzi aktywność człowieka i łaska Boga. Dlatego liturgia jest nie tylko kultem wyrosłym na bazie religijnej wrażliwości ludzi, lecz także darem Trójcy Przenajświętszej, objawiającym się w zbawczym dziele Chrystusa, a uobecnianym w Kościele uświęcającą mocą Ducha Świętego. Warto zwracać naszą uwagę właśnie na więź religijności z wiarą na płaszczyźnie liturgii. Naturalna religijność bazuje przede wszystkim na doświadczeniu przyrody i kosmosu, na dziele stworzenia. Natomiast nadprzyrodzona wiara odwołuje się do łaski Boskiej, do dzieła odkupienia, które jest owocem i znakiem zbawczej miłości Boga[ref]Liczne hymny liturgii godzin, zwłaszcza przewidziane na poranek i wieczór, stanowią przykład
    respektowania obydwu faktów, dzieła stworzenia i dzieła odkupienia; obydwa są wspominane jako powód i racja wysławiania Boga, wyrażania Mu wdzięczności za Jego hojność i miłość. Znamienny jest także tekst jednej ze zwykłych prefacji, podanych w mszale: „Zaprawdę, godne to i sprawiedliwe, aby Ciebie, Boże, chwaliły niebo i ziemia. Chociaż nie potrzebujesz naszego uwielbienia, pobudzasz nas jednak swoją łaską, abyśmy Tobie składali dziękczynienie. Nasze hymny pochwalne niczego Tobie nie dodają, ale się przyczyniają do naszego zbawienia, przez naszego Pana Jezusa Chrystusa” (Mszał rzymski, Prefacja zwykła 4/39).[/ref].
    Doskonalenie religijności i wzrastanie w odpowiedzi na dar zbawienia jest stałym zadaniem każdego uczestnika liturgii, nie tylko kapłana (prezbitera), lecz także zwykłego wiernego. Każdy z nich jest swego rodzaju celebransem i liturgiem, każdy inaczej i w innych okolicznościach, zwłaszcza gdy ma się na uwadze jakże bogaty zestaw świętych czynności i aktów służby Bożej. W tym zestawie jest przecież Ofiara Eucharystii, nadto sakramenty i sakramentalia, także liturgia godzin oraz zwykły pacierz i litania. Miejscem celebracji tych świętych czynności jest świątynia, jest każde godne miejsce i jest codzienne życie dnia powszedniego. Świętość zwykłych i roboczych dni spiętrza się w każdą niedzielę i w doroczne święto[ref]Zakres pojęcia liturgii pozostaje tematem otwartym. Zob. M. Worbs, „Służba Boża Kościoła”
    Josefa Andreasa Jungmanna. Szerokie pojmowanie liturgii i jego krytyka, „Liturgia Sacra” 24(2018), nr 2, s.359-373.[/ref].

  5. Harmonia postaw ważnych w służbie Bożej
    Sprawowanie liturgii domaga się osobistego zaangażowania. Przystępując do spełnienia liturgii, należy przygotować swoje serce. Trzeba w nim ożywić i zaktualizować dwie istotne postawy – religijność i wiarę. One się uzupełniają. Powinno się łączyć je i harmonizować. Taki jest ideał. Chociaż w punkcie wyjścia, na początku celebracji wydaje się, że do świątyni wchodzą ludzie z dominacją religijności i jakby nie chrześcijanie. Jeśli jednak pozostaną i poddadzą się liturgii, mają szansę przestawić się na poziom wierzących, według „credo” Kościoła. Za każdym razem liturgia odwołuje się do faktu wtajemniczenia chrześcijańskiego i sprzyja odnowie tej inicjacji. Po prostu, odświeża położony fundament i ożywia zapoczątkowane życie według wiary.
    Zatrzymajmy się nieco dłużej przy wspomnianych istotnych postawach, potrzebnych do pełnienia służby Bożej. Kontakt z przyrodą i całym dziełem stworzenia sprzyja religijności naturalnej, prowadzi do uznania wyższej mocy w świecie otaczającym człowieka. Także relacja przyjaźni między osobami, miłość interpersonalna, może służyć jako punkt wyjścia do zapotrzebowania na doskonałą, jeszcze większą i absolutną miłość. Ale w jednym i drugim obszarze doświadczeń człowieka, obok zachwytu i fascynacji, może występować poczucie nienasycenia, a nawet lęku i zagrożenia. Bo „natura” jest niedoskonała, ma ona nawet podwójne oblicze, dwie skrajności. Udziałem człowieka jest zachwyt albo przerażenie, misterium fascinosum albo misterium tremendum. Tylko wiara może udoskonalić naszą religijność, oczyścić ją i podporządkować chwale Bożej.
    Ilustracją problemu mogą być różne przykłady i nasze własne życiowe obserwacje czy doświadczenia. Oto pewien góral w trakcie rozmowy z nim za każdym razem na słowo Pan Bóg ze czcią zsuwał czapkę z głowy. Oto podczas burzy z nawałnicą deszczu nastąpiło uderzenie pioruna do rzeki blisko stada bydła, które pasło się na łące; pasterz przerażony błyskawicą i piorunem wyskoczył z bruzdy na otwartym polu i biegł na oślep, trzoda zaś zniknęła w gąszczu zarośli. To było tremendum! Oto inny fakt: po całodziennym trudzie, kiedy nastał zachód słońca i pokój wieczoru, ktoś długo stał przy bramie domostwa, w ciszy patrzył na kolor horyzontu, i… radował się przeżyciem innej rzeczywistości, która go ogarniała. Oto młody muzyk, razem z innymi, znalazł się na szlaku górskim, wszyscy szli w ciszy, on w pewnym momencie „skostniał i zaniemówił”, bo zachwycił się ciszą i tym, co oglądał, będąc jakby bliżej Boga, z poziomu wyniosłych gór. To było fascinosum!
    Wrażliwość religijna jest ważnym i znaczącym doświadczeniem. Ale nie można poprzestać na religijności naturalnej. Bo natura ma podwójne oblicze. Może inspirować różne formy kultu, pozytywne i negatywne. Albo kult oparty na lęku i trwodze, na źle pojętej
    bojaźni Pańskiej. Albo kult, którego celem jest własny ludzki interes i chęć zabezpieczenia się. Albo magiczne praktyki i zaklęcia w celu pozyskania dla siebie opiekuńczej roli bóstwa, jakby wyższej mocy, wspomagającej słabość człowieka. Przez kultyczne praktyki adresowane „wyżej”, człowiek traktuje Boga utylitarnie i instrumentalnie. Zamiast szukać woli Bożej i ją spełniać w postawie służebnej, w poczuciu godności boskiego stworzenia,
    człowiek chce Boga podporządkować własnym celom i planom. Wniosek: nie można poprzestawać na religijności naturalnej. Należy ją uporządkować, oczyścić i zharmonizować z aktywnością nadprzyrodzonej wiary.
    Spójrzmy na status człowieka wiary, który przyjął Ewangelię i zawierzył swoje życie Bogu Objawienia, raduje się godnością dziecka Bożego. Jego wiara rodzi się ze słuchania i posłuszeństwa Słowu! Szczęśliwy, kto przyjął Chrystusa za Pana i Zbawiciela. Taki człowiek
    czci Miłość Objawioną, Trójcę Przenajświętszą, Komunię Osób Boskich. Przyłącza się do Kościoła wierzących, do Rodziny Dzieci Bożych. Mocą darów Ducha Świętego doskonali swoje serce, pobożność i styl życia na ziemi. Uczy się braterstwa i miłości ofiarnej na wzór Chrystusa-Baranka Paschalnego. Pielgrzymuje do domu Ojca, z nadzieją, że wszyscy „zwolennicy tej drogi” (Dz 9, 2) i jej uczestnicy, jako towarzysze, razem dojdą do chwały nieba[ref]Zob. Homilia z czwartego wieku, w: Liturgia godzin, t. III, 130-131. Trzeba pamiętać, że wśród łask Ducha Świętego jest dar pobożności (donum pietatis, eusebeia), „pietas” obejmuje kult i sposób życia. Zob. Xavier Léon-Dufour, Słownik Nowego Testamentu, Poznań 1986, s. 487. 5 Mszał rzymski, zob. 1-4 Modlitwa eucharystyczna.[/ref].
    Udział w liturgii wyraża i umacnia właściwą opcję nie tylko kultu i wiary, lecz także sposobu życia na chwałę Bożą, po prostu doskonali to, co nazywa się pobożnością, „pietas”. Świąteczna liturgia Kościoła kształtuje codzienną duchowość ludzi religijnych i wierzących. Wydoskonala naturalną religijność, natomiast wierze chrześcijańskiej daje znamię miłości ofiarnej i oblubieńczej, która – zanim przyjdzie dzień pełnej radości i wesela – teraz woła z tęsknotą: Przyjdź, Panie Jezu (Marana tha, zob. 1 Kor 16, 22; Ap 22, 20). Liturgia sprawowana na ziemi jest sakramentalnym zapoczątkowaniem liturgii niebiańskiej,
    wiecznej.

  6. Rutyna i rytualizm
    Sprawowaniu aktów kultu i misterium wiary zagraża przede wszystkim rutyna. A co to jest? Jest to bezduszność obrzędowa w obliczu dokonującej się „tajemnicy wiary”, w obliczu misterium fidei[ref]Mszał rzymski, zob. 1-4 Modlitwa eucharystyczna.[/ref]. Na drugiej pozycji wśród zagrożeń jest rytualizm. A gdzie on
    bywa obecny? Rytualizm siedzi w głowie, w mentalności, która kładzie akcent na obrzędową poprawność, a ta uczciwie pilnuje litery prawa czyli przepisów i rubryk. Tej uczciwości i poprawności zagraża po prostu ludzkie przyzwyczajenie albo też… czasem zmęczenie, utrudzenie. W duszpasterstwie niedzielnym pojawia się ono w sytuacji częstych i licznych celebracji, na przykład w rytmie „msza co godzinę”. Takie przypadki w szczególności domagają się czuwania, samokontroli i nade wszystko refleksji, przeciwnej bezmyślności.
    Można tu wspomnieć o nieroztropnym postanowieniu osób świeckich co do „zmawiania” codziennie licznych pacierzy, nowenn i koronek, jakoby sama ich ilość skutkowała owocnie.
    Rutyna, to rzecz nabyta, zależy od osoby, od przymiotów duszy; rutyna to sprawa indywidualna. Natomiast rytualizm zależy od formacji, także od liturgicznej formacji (seminaryjnej) w zakresie liturgiki. Był czas, kiedy ten przedmiot był wykładany w ramach prawa kanonicznego albo teologii moralnej. Taki kontekst mógł sprzyjać atmosferze koncentracji uwagi na przykazaniach i przepisach, a nie na prawie czci i miłości. Dziś, po zmianach soborowych, raczej nie obserwujemy legalizmu. Natomiast w jego miejsce
    pojawia się tak zwana radosna twórczość liturgiczna. A właściwie jest to subiektywizm i dowolność w gestach i znakach obrzędowych. Niekiedy w tle stoi „własna” teologia i eklezjologia. Wówczas sytuacja pachnie prawdziwym zagrożeniem!
    W stylu uczestniczenia w obrzędach i w sposobie ich sprawowania, zauważa się wiele dziwnych zachowań. Krytycznie trzeba ocenić niedbałe, czasem wprost śmieszne czynienie niektórych gestów i znaków przez duchownych i wiernych. Na przykład, często widzi się skracanie i nerwowe wykonanie gestów, kucanie zamiast klęczenia, odruch odpędzania owadów w miejsce znaku krzyża, i tym podobne fakty. Taka niechlujność może irytować! Także dezaprobatę wywołuje inne zjawisko, będące efektem zaniedbania gestów albo stosowania redukcji symboli. W wielu momentach obrzędowych brakuje dziś
    skłonu głowy, przyklęknięcia, pokornego pochylenia ciała, znaku adoracji. Powiedzmy krótko: niebezpieczny jest minimalizm znaków i gestów w ramach celebracji i podczas (wspólnej) modlitwy. Czy takie niekontrolowane lub pomijane gesty współgrają z oczekiwanymi i należnymi aktami czci, wiary i miłości?
    Stale trzeba się trzymać słusznej poprawności, jak też prawdziwej pobożności. Nabożność zewnętrzna i pobożność wewnętrzna niech idą razem, niech działają w syntezie i scaleniu. Przykładem zdrowej postawy może być wspomniany starzec Symeon. Ewangelista nazwał go prawym (poprawnym) i pobożnym uczestnikiem spotkania z Jezusem w świątyni (Łk 2, 25: („był człowiekiem prawym i ze czcią bojącym się Boga”, „homo iustus et timoratus”). Z każdego środowiska, tak katolików jak też ludzi innych wyznań, możemy zaczerpnąć liczne przykłady zrównoważenia postawy zewnętrznej z usposobieniem serca – podczas celebracji aktów kultu, zbiorowo lub indywidualnie.
    Autor niniejszej refleksji doświadczył budujących postaw i zachowań kultycznych obserwując ewangelików podczas modłów ekumenicznych, a przy innej okazji – protestantów w ich zborze Kościoła Chrystusowego. My katolicy zazwyczaj też jesteśmy pozytywnym przykładem, gdyż dbamy o atmosferę religijnych spotkań. Do kościoła wchodzimy wyciszeni. W zakrystiach naszych świątyń mamy tablice z modlitwami przed i po mszy św..
    Pamiętam przykład skupienia w kontekście liturgii, przykład biskupa. Asysta uroczystej mszy nie mogła się doczekać „końca” jego modłów, towarzyszących celebracji, korzystał m.in. z tekstów podanych na wspomnianych tablicach. W klasztorach przeor albo lektor
    zwykle daje znak dzwonkiem na „pobożny wstęp” do wspólnej modlitwy, odmawianej przy stole i w domowej kaplicy. Często słyszy się oskarżenia penitentów, że doznają rozproszeń na modlitwie. Rada jest taka: najpierw się skup, wycisz serce i wyobraźnię, dopiero potem zacznij szeptać twój pacierz. Liturgia i modlitwa zakłada skupienie zewnętrzne i wewnętrzne. Chce się powiedzieć, iż obrzędowość „kocha” skupienie ducha. Należy je pielęgnować!
    Zaznaczmy jeszcze raz bardzo ważne stwierdzenie, iż przez wzgląd na różne obrzędowe zagrożenia, nasza nabożność zewnętrzna i pobożność wewnętrzna muszą iść razem. Dlatego niech działają w syntezie i scaleniu, tworząc harmonię. Trzeba o tym pamiętać,
    czyniąc postanowienie poprawy w zakresie liturgicznej i modlitewnej celebracji. Nie można iść ani w stronę nadmiaru ani minimalizmu obrzędowego.
    Należy unikać także redukowania, spłaszczania, a nawet „wyciszania” gestów i słów. O ile w cerkwi da się widzieć obrzędowość bogatą, emocjonalną i wylewną, bogatą w symbolikę, być może nie dość potwierdzoną duchowym zaangażowaniem w istotnych momentach „boskiej liturgii”, o tyle w kościołach rzymskich katolików da się obserwować raczej powściągliwość, intelektualizację, minimalizm i skracanie rytów, przesunięcie akcentu na intencje i doznania wewnętrzne, bez ich ostentacji. Pilnujmy się przeto i dbajmy
    o naszą formację. Nie wstydźmy się gestów i wyraźnej artykulacji słów dialogu. Nie zamykajmy się w sobie i nie skupiajmy się na sobie, jakby wyłączeni z celebracji, chociaż fizycznie obecni w świątyni. Nabożność zewnętrzna i pobożność wewnętrzna niech współgrają ze sobą: na chwałę Boga i dla budowania wspólnoty Kościoła.

  7. Nauka teologii i kształtowanie duchowości
    W obrzędach, tekstach i symbolach liturgicznych jest obecna, pulsuje i objawia się wiara Kościoła, kościelny sposób pojmowania rzeczywistości boskich i ludzkich, dziejów stworzenia świata i historii zbawienia[ref]Mszał rzymski, zob. Prefacja zwykła 3/38.[/ref]. W sercach obecnych na liturgii jawi się obraz Boga Stworzyciela i Odkupiciela, sama odwieczna Miłość, Komunia Osób Boskich
    – wzór dla Kościoła. Liturgia jest miejscem i czasem wyrażania myśli teologicznej i eklezjologicznej. Dzięki liturgii, każdy jej uczestnik zdobywa wiedzę i formację teologiczną.
    Współczesny badacz liturgii nazwał ją teologią podstawową, „theologia prima”[ref]D. W. Fagerberg, Theologia prima. Czym jest teologia liturgiczna?, Kraków 2018.[/ref]. Wszelkie inne specjalistyczne studia teologiczne na niej się wspierają, są czymś wtórnym. Co więcej, powinny być podejmowane i kontynuowane bez zawieszenia kontaktu z podstawowym źródłem chrześcijańskim – z liturgią, z celebracją, z życiem liturgicznym. Niestety, czasem bywają to studia „suche”, oderwane od „wody żywej”. Natomiast ważne jest, aby każdy człowiek wierzący i praktykujący sięgał do liturgii jako do pierwszego źródła. Aby uczestniczył w niej, medytował jej treść i formę, a jej przesłanie odnosił do swego życia indywidualnego i do życia we wspólnocie tak kościelnej, jak i ludzkiej. Aby z liturgii czerpał inspirację do kształtowania swojej teologicznej i duchowej formacji. Życie liturgiczne, teologiczna mentalność oraz życie duchowe muszą się integrować i wspierać wzajemnie[ref]Zob. B. Migut (red.), Teologia liturgiczna. W poszukiwaniu syntezy w teologii, Lublin 2013.[/ref].
    Wiara i nauka Kościoła wyraża się nie tylko w euchologii liturgicznej, podanej zwłaszcza w mszale i liturgii godzin, na przykład w psalmach i hymnach, w Chwała, Wierzę, Ojcze nasz, w modlitwach eucharystycznych (oprócz kanonu rzymskiego mamy kilka współczesnych modlitw). Treść wiary i teologia jest obecna także w obrzędach, rytach i przepisach ceremonialnych. Trzeba respektować tak zwane wprowadzenia (institutio generalis), instrukcje, rubryki i to, co podają księgi. Źródła poznania liturgii czyli księgi liturgiczne
    zawierają bowiem nie tylko wiarę i doktrynę Kościoła, lecz także doświadczenie i świadectwo wiary aktualne w określonym miejscu i czasie Kościoła, np. w VIII wieku na terenie Galii (Frankonii), gdzie niektóre sprawy akcentowano i wyrażano inaczej niż w Rzymie,
    zanim nastąpił okres unifikacji i częściowej romanizacji liturgii.
    Z celebracji misterium wiary teologia liturgiczna wydobywa paradygmat czyli model i wzorzec dla życia chrześcijańskiego, dla życia Kościoła tu i teraz. W imię tej funkcji doniosła jest rola homilii, zwłaszcza w ramach liturgii Eucharystii. Homilia, podobnie jak
    cała celebracja, odwołuje się do słowa Bożego, jego litery i ducha, czasem do szczegółowej egzegezy, następnie respektuje uobecniane Misterium Chrystusa i wreszcie odnosi się do życia chrześcijańskiego w aspekcie egzystencjalnym, moralnym i uświęcającym. Wydaje się, że pro-egzystencjalna i praktyczna rola obrzędów, zwłaszcza proklamacji słowa, jest stale aktualnym priorytetem formacyjnym. Liturgia łatwo staje się aktem formalnym, jakby pustym, bezowocnym, jeśli nie kształtuje naszej codzienności i naszej aktywności poza-świątynnej. A jeśli ją kształtuje, to nasze zbożne uczynki, szeptane modły i poświęcenia całego tygodnia, w czasie niedzielnej celebracji osiągają szczyt tygodniowej służby Bożej, zostają sakramentalnie złączone z Ofiarą Chrystusa i Kościoła, a także z uświęcającą mocą Boskiego Misterium (Opus Dei). A to jest istotna sprawa, jak nas poucza soborowa konstytucja Sacrosanctum Concilium: liturgia jest (powinna być) nie tylko źródłem łaski, lecz także szczytem chrześcijańskiego życia i służby Bożej[ref]KL 10.[/ref].

  8. Trud ciągłej formacji chrześcijańskiej – przez liturgię i dzięki liturgii
    Zasadne są pytania prowokujące do sprawdzenia i oceny naszej mentalności liturgicznej, do poczynienia w niej ewentualnej korekty, do właściwego ukierunkowania auto-formacji liturgicznej.
    Czy otwieram się na treść i przekaz liturgii, stając się bardziej pogłębionym teologicznie? Przecież częsta „nieobecność w kościele” (mimo obecności na szkolnej bądź parafialnej katechezie) przyczynia się do tego, że chrześcijanina ogarnia pustka (intelektualna)
    i bezradność (nie tylko w zakresie języka) w sytuacji, kiedy trzeba dać świadectwo (objaśnienie) lub stanąć w obronie wiary[ref]Zob. D. W. Fagerberg, Theologia prima. Czym jest teologia liturgiczna?, Kraków 2018.[/ref]. Czy aktywnie i celowo poddaję się kształtowaniu mojej (duchowej) osobowości – właśnie przez liturgię, a nie tylko przez ascezę? Czy moja codzienna wiara i moralność umacnia się dzięki praktykowanej celebracji? Liturgia przez słowo i rytuał staje się nie tylko miejscem i narzędziem, lecz także eklezjalnym środowiskiem mego rozwoju i dojrzewania, w łonie Matki-Kościoła[ref]Zob. D. von Hildebrand, Liturgia a osobowość, Kraków 2014.[/ref]. Skoro często, nawet codziennie spełniam jakiś rytuał, ponieważ coś celebruję albo zmawiam pacierze, powinienem pytać siebie: czy moje życie duchowe, czy moja duchowość jest kształtowana i urabiana przez te święte czynności liturgiczne? Czy mistycznie dotykam sakramentalnej teraźniejszości (!) mojego Pana i Boga, Stworzyciela i Odkupiciela, obecnego „tu” z całym bogactwem Jego ofiarnej Miłości?[ref]Zob. K. Porosło, Święta codzienność. O liturgii przemieniającej życie, Kraków 2018.[/ref].
    Respektujmy również eklezjalny wymiar liturgii. Uczyńmy rachunek sumienia także w tym aspekcie. Czy dzięki liturgii coraz wyraźniej i mocniej wrastam w Kościół – w Mistyczne Ciało Chrystusa? Czy co tydzień, właśnie w Dniu Pańskim, odnawiam moją więź z takim Kościołem, który jest czymś więcej niż ludzką strukturą społeczną i socjologiczną? Czy w niedzielę i święto udaję się do świątyni, lokalnego sanktuarium, ponieważ w nim gromadzą się moi bracia i siostry, świadomi tego, że jesteśmy wzajemnie sobie potrzebni „na drodze” wiary (por. Dz 9, 2), wzajemnie się umacniamy w wierze Kościoła?

  9. Świadomi misji apostolskiej
    Liturgia jest miejscem, w którym członkowie Kościoła gromadzą się w jedno przy Chrystusie, i z którego wyruszają do świata, świadomi misji apostolskiej, poczynając od własnego, najbliższego środowiska życia. Dzięki liturgii, w ich sercach dokonuje się piękna i istotna przemiana: do świątyni wchodzą motywowani nieraz tylko naturalną religijnością i własnymi potrzebami, prawie jak poganie, a wychodzą z niej odnowieni w boskiej wierze i odpowiedzialni za innych, bo zostali zainspirowani treścią słowa i obrzędu, umocnieni świętymi darami. Najważniejsze jest to, „aby z każdym dniem doskonalili się
    w zjednoczeniu z Bogiem i wzajemnie ze sobą, aby ostatecznie Bóg był wszystkim we wszystkich”[ref]KL 48.[/ref].

Ks. Marian Pisarzak MIC

Źródło: Anamnesis 98, KKBiDS EP