Kolędy zamiast Gloria i Credo?

W wielu polskich parafiach od lat funkcjonuje praktyka, że w okresie (szczególnie zaś w oktawie) Narodzenia Pańskiego, ilekroć rubryki przewidują śpiew hymnu Chwała na wysokości Bogu, zastępuje się go[ref]tj. całkowicie pomija na rzecz innego śpiewu.[/ref] kolędą Gdy się Chrystus rodzi . Stanowi to w sposób oczywisty wykroczenie przeciwko przepisom liturgicznym. Jak podaje Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego[ref]Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego, nr 53.[/ref], „Chwała na wysokości” to staro-chrześcijański i czcigodny hymn, w którym Kościół zgromadzony w Duchu Świętym uwielbia oraz błaga Boga Ojca i Baranka. Hymnu tego nie można zastępować innym tekstem (…). Śpiew tego hymnu nie jest w żaden sposób dodatkiem do liturgii, jest jego częścią integralną. Co więcej, jest samodzielną czynnością liturgiczną – stanowi samodzielny obrzęd, akt liturgiczny, który nie jest nigdy formułą towarzyszącą innemu obrzędowi[ref]Tamże, nr 37.[/ref].

Jak dobitnie wskazuje watykańska instrukcja Redemptionis Sacramentum mówiąc o źródłach większości nieprawidłowości w sprawowaniu Najświętszej Ofiary, są one często powodowane fałszywym poczuciem wolności[ref]Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Instrukcja „Redemptionis Sacramentum, nr 7.[/ref] czy też ignorancją, ponieważ zazwyczaj odrzuca się to, czego głębszy sens bardzo mało się pojmuje i nie rozpoznaje [się jego] historyczności[ref]Tamże, nr 9.[/ref]. Tak też niestety jest i w tym przypadku.

Chcąc obok samych rubryk podać merytoryczne argumenty przeciwko praktykowaniu tego postępowania, sięgnijmy najpierw do historii. Praktyka (świadomie nie nazywając jej zwyczajem), o której mowa, swoje źródło znajduje jeszcze w czasach, gdy w Polsce sprawowano Eucharystię według Missale Romanum Piusa V, a więc w formie współcześnie określanej mianem nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego[ref]Nomenklaturę tę oraz rozróżnienie form rytu wprowadził papież Benedykt XVI w motu proprio Summorum Pontificum.[/ref]. W wielu miejscach powszechne było wtedy śpiewanie przez wiernych paralelnie do odbywającej się akcji liturgicznej pieśni „zastępujących”, czy lepiej „towarzyszących” różnym częściom Mszy Świętej. Było to szczególnie popularne tam, gdzie wierni z różnych przyczyn nie potrafili wykonywać śpiewów tych części po łacinie. Przykładem takich tzw. „mszy ludowych”[ref]Mszami zwyczajowo określa się nie tylko liturgię, ale również zbiory śpiewów (melodii) poszczególnych części stałych – np. Msza VIII – De Angelis itd.[/ref] jest choćby zbiór zwrotek Boże lud Twój czcią przejęty, które śpiewano podczas poszczególnych części Najświętszej Ofiary, w tym w trakcie gdy kapłan (ew. z ministrantami) odmawiał Gloria i Credo. Jedną ze zwrotek tej „mszy ludowej” – Z rąk kapłańskich przyjmij Panie – dzisiaj powszechnie wykonuje się podczas przygotowania darów. Dawniej wykonywano ją zresztą w tym samym miejscu, do 1969 roku określanym jednak mianem offertorium. W okresie Narodzenia Pańskiego śpiew części stałych zastępowano w tych okolicznościach różnymi kolędami. Gloria in excelsis odmawianemu przez kapłana towarzyszył więc nierzadko śpiew wiernych, którzy modlili się słowami kolędy Gdy się Chrystus rodzi. Oczywiście dzisiaj zarówno w jednej jak i w drugiej formie rytu rzymskiego nie istnieją powody, by tę zdecydowanie przeciwną duchowi liturgii jak i będącą contra legem praktykę kontynuować.

Szczególnie w zwyczajnej formie rytu rzymskiego brak jest jakichkolwiek, nawet pragmatycznych powodów, dla których sensowne byłoby zastępowanie hymnu Gloria innym śpiewem. Nie ulega wątpliwości, że wierni zdolni do śpiewu kolęd, są tym bardziej zdolni do śpiewu Chwała na wysokości. Jeśli nawet zaś by nie byli, hymn ten można przecież zawsze w ostateczności wyrecytować. Praktyki zaś jego opuszczania nie można tłumaczyć, jak to próbują robić liczni duchowni, „tradycją” czy „zwyczajem”, gdyż nie spełnia ona kryterium powszechności i długotrwałości, nie jest też secundum legem ani nawet praeter legem. Jako zaś prawu przeciwna, bezwzględnie domaga się usunięcia.

W przypadku formy nadzwyczajnej warto pamiętać, że choć są godne pochwały starania dążące do w pełni uprawnianej egzystencji tej starożytnej i czcigodnej formy mszy, to nie mogą one wiązać się z historycznym sentymentalizmem. Takimi są próby archaizacji liturgii, choćby poprzez stosowanie tekstów pieśni w przestarzałych językowo tłumaczeniach[ref]Przy czym należy tu rozumieć tłumaczenie dosłownie. Czym innym jest to, że często pewne środowiska tradycyjne wykonują pieśni na podstawie oryginalnych tekstów, które dzisiaj – często pochopnie i niesłusznie – poprawiono tylko dla poprawności politycznej (np. gorzkie żale i niegdyś obecne w nich wspomnienia o żydach; liczne modlitwy o nawrócenie żydów i heretyków czy schizmatyków, których dzisiaj również dla pewnej poprawności tak się nie nazywa). Mówiąc o tłumaczeniach, mam tu na myśli sztuczne wracanie do archaicznej polszczyzny.[/ref]. Podobnie, upowszechniając dawną liturgię należy dbać o to, by nie promować wraz z nią wypaczeń liturgicznych, niegdyś występujących. Szczególnie, że powód ich występowania (który być może i w pewnym zakresie usprawiedliwiał to postępowanie) dzisiaj nie ma zasadniczo racji bytu[ref]Współcześnie środowiska w których celebruje się liturgię w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego są w wysokim stopniu wyedukowane i w zdecydowanej większości język ani melodyka chorałowa nie stanowią dla uczestników przeszkody w uczestniczeniu w celebracji i aktywnym wykonywaniu części stałych mszy.[/ref].

Ewangelista Łukasz relacjonując objawienie nowiny o narodzeniu Zbawiciela pasterzom, opisuje zarazem to, co ujrzeli zaraz po usłyszeniu tejże wiadomości: nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania”[ref]Łk 2, 13-14. W starszych tłumaczeniach, z których czerpano tłumacząc polską wersję Gloria, końcówka wersetu 14. brzmi: a na ziemi pokój ludziom dobrej woli.[/ref]. Już w pierwszych czterech wiekach po narodzinach Chrystusa hymn Gloria stał się powszechnym śpiewem w Kościele zachodnim. Według Liber pontificalis już papież Telesfor (128-139?) wskazywał, że w uroczystość Narodzenia Pana należy odmawiać Hymn anielski, i to przed konsekracją. Papież Symmachus (498-514) przepisał ten hymn do odmawiania na wszystkie niedziele i święta męczenników. Do pierwszych słów biblijnych bardzo wcześnie dodano kolejne, tworząc doksologię. Obecnie istnieją w chrześcijaństwie właściwie dwie formy tej pieśni, przy czym katolicy uznają tę, w której dołożono słowa wielbimy Cię, a obecnie również tylko Tyś najwyższy oraz z Duchem Świętym w końcowej części, tworząc formułę trynitarną. Pierwszy dodatek przypisuje się samemu zazwyczaj Telesforowi, rzadziej Symmachusowi.

Jak na ironię, prawdy te podaje również sama kolęda Gdy się Chrystus rodzi, w słowach Aniołowie się radują, pod niebiosy wyśpiewują „Gloria, gloria, in excelsis Deo”, nawiązując do biblijnego Hymnu Anielskiego i radości, jaka towarzyszyła zastępom anielskim głoszącym narodzenie Syna Bożego. Podczas każdej Mszy Świętej te same zastępy niebieskie uczestniczą w liturgii, o której to prawdzie na każdej mszy wspomina się w zakończeniu prefacji Dlatego z Aniołami i Archaniołami, i z wszystkimi chórami niebios głosimy Twoją chwałę, razem z nimi wołając[ref]Swoją drogą nie wiadomo, dlaczego w polskim tłumaczeniu Mszału Rzymskiego (1986) we wszystkich tłumaczeniach prefacji pomija się niektóre zastępy duchów. W oryginale zakończenia prefacji często brzmią: cum Angelis et Archangelis, cum Thronis et Dominationibus, cumque omni militia caelestis exercitus, hymnum gloriae tuae canimus, sine fine dicentes. Tymczasem Trony i Panowania są notorycznie pomijane![/ref].

Wielką więc nielogicznością jest usuwanie z liturgii w okresie Narodzenia Pańskiego hymnu, który ma swój początek i źródło w Biblii. Hymnu, który jak rzadko która część liturgii przetrwał dwa tysiąclecia bez istotnej ewolucji treściowej. W końcu tekstu, który w całej liturgii mszalnej tego okresu jest chyba najbardziej treściowo związany w tajemnicą wcielenia. Tak jak w Wigilię Paschalną Exultet jest szczególnym, radosnym śpiewem o zmartwychwstaniu, które Kościół i tak wspomina celebrując każdą Eucharystię, tak śpiew Chwała na wysokości jest wyjątkowym, szczególnym śpiewem bożonarodzeniowym. Jest on śpiewany jednak nie tylko w okresie Narodzenia Pańskiego, ale również w inne uroczystości i święta. Każda celebracja Mszy uobecnia bowiem wszystkie tajemnice zbawcze, w tym również akt wcielenia Pana. W końcu, hymn ten m. in. w okresie świętowania tajemnicy wcielenia śpiewa się w trakcie nabożeństw w wielu wspólnotach protestanckich. Mimo istotnych różnic, jest on jednak znakiem niegdysiejszej jedności chrześcijan.

Niestety, obok Gloria podobny los spotyka niekiedy również Symbol, czyli Wyznanie wiary. I tutaj ponownie brak świadomości i wiedzy wydaje złe owoce. Bowiem Wierzę w jednego Boga obok szeregu prawd wiary, przekazuje również prawdę o wcieleniu Syna Bożego, którą to prawdę w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego podkreślano i którą szczególnie adorowano przyklękając przy odmawianiu, a klękając przy śpiewie na słowa Et incarnatus est de Spiritu Sancto ex Maria virgine, et homo factus est. W formie zwyczajnej na te same słowa – i za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy, i stał się człowiekiem zgodnie z rubryką, wszyscy się pochylają[ref]Praktyka niestety bardzo powszechnie niezachowywana.[/ref]. Tę prawdę czci się szczególnie dwa razy do roku – w uroczystości Zwiastowania Pańskiego oraz Narodzenia Pańskiego, gdy na te słowa podczas każdej Mszy się przyklęka. Jakże jednak tę prawdę tym czytelnym znakiem wyrazić, gdy całe wyznanie wiary pomija się z niezrozumiałych powodów?

Jak na ironię, specyficzny zapał do kolęd, którym możnaby tłumaczyć tak powszechne niestety wciąż zastępowanie Gloria i Credo przez polskich duszpasterzy, okazuje się jednak słomiany. Bowiem jeszcze częściej niż powyższe wykroczenia, można w kościołach w trakcie liturgii spotkać pastorałki śpiewane zamiast kolęd. Te drugie w odróżnieniu od pierwszych mają prawidłową wymowę teologiczną. A raczej często w ogóle ją mają – podczas gdy pastorałki niekoniecznie. Niestety, nietrudno odnieść wrażenie, że rozróżnienie między kolędami a pastorałkami jest dzisiaj niezauważalne i nie rozumiane. A przecież już w 1928 roku, w jubileuszowym wydaniu klasycznego śpiewnika księdza Siedleckiego podkreślano jasny rozdział pieśni, na kolędy i pastorałki. Autor opracowania tego wydania – ksiądz W. Świerczek pisał wtedy w uwagach wstępnych: [ref]X. Jan Siedlecki, Śpiewnik Kościelny z melodjami na 2 głosy, wydanie jubileuszowe (1878-1928), Kraków 1928, str. IX.[/ref]Z po śród kolęd wyłączyliśmy pastorałki, które nie nadają się wprawdzie do kościoła, są jednak śpiewane powszechnie w szkołach i po domach. Pastorałki znalazły swoje miejsce poza właściwym śpiewnikiem – w Dodatku. Problem, podobnie jak i jego rozwiązanie jest od lat znane. Jak zwykle bywa – pozostaje jeszcze chęć wcielenia ich w życie.

Kończąc, chciałbym przytoczyć słowa, które padają w instrukcji Redemptionis Sacramentum[ref]Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, Instrukcja „Redemptionis Sacramentum, nr 12; ponadto: por. 1 Kor 11, 17-34 ; Jan Paweł II, Enc. Ecclesia de Eucharistia, nr 52: AAS 95 (2003) 467-468.[/ref]: Wszyscy wierni mają prawo do prawdziwej liturgii, a w sposób szczególny do celebracji Mszy św., która winna być taka, jaką chciał i ustanowił Kościół, tak jak określają przepisy w księgach liturgicznych oraz w innych normach i aktach prawnych. Podobnie lud katolicki ma prawo, aby Ofiara Mszy św. była celebrowana sposób niezmieniony, zgodny z całym nauczaniem Magisterium Kościoła. Wspólnota katolicka ma wreszcie prawo do celebracji dla niej Ofiary Mszy św. w taki sposób, aby prawdziwie ukazywała sakrament jedności, czyli z wykluczeniem uchybień (…). Niech więc starania wszystkich – duchownych i świeckich do tego zmierzają.