O gremiałach i kardynałach
Zaglądając do popularnonaukowej literatury liturgicznej, nierzadko można się natknąć na pewne mainstreamowe prawdy przekazywane od autora do autora, z których żaden nie zadaje sobie trudu, aby sprawdzić czy też potwierdzić ich autentyczność. Taka sytuacja dotyczy kardynałów oraz gremiału – pontyfikalnej szaty liturgicznej. Rozpatrzmy te dwie, z pozoru tylko mało znaczące kwestie.
Rzecz o książętach Kościoła
Powszechnie twierdzi się, że słowo „kardynał” (łac. cardinal, fr. cardinal, ang. cardinal, wł.cardinale, niem. Kardinal etc.) pochodzi od łacińskiego cardo, cardinis, oznaczającego w tym wypadku zawias (np. przy drzwiach). Z opinią taką można się spotkać w niejednym dziele poświęconym tematyce kościelnej. Czy jednak tak jest w istocie? Czy rzeczywiście kardynałowie są „zawiasami” w budowli, jaką jest Kościół?
Otóż aby wyjaśnić tę kwestię, musimy cofnąć się w czasie kilka(naście) stuleci, zwłaszcza na tereny dawnej Galii. Istniało tam wielkie umiłowanie tzw. koron tworzonych przez kapłanów wokół swego pasterza – by wymienić tylko takie miasta biskupie jak Angers, Sens, Orléans czy słynne Chartres. Praktyka ta przetrwała do naszych czasów i utrwaliła się w tzw. cyrkułach kanoników (katedralnych) wokół swego biskupa, co zostało szczegółowo opisane przez redaktorów Caeremoniale Episcoporum, księga I, rozdział XXI: De circulis infra Missam solemnem, quae coram Episcopo celebratur, faciendis ante Episcopum, qualiter et quoties.
Obie te praktyki mają wspólny początek i, co najciekawsze, dawniej niemalże wszędzie kapłanów (przybranych w szaty kapłańskie) otaczających biskupa nie nazywano „przybranymi” lub „przyodzianymi” (łac. induti; chodzi o – dość bierną – asystę w szatach liturgicznych), ale… kapłanami kardynałami (presbyteri cardinales)!
Dlaczego? Ponieważ w czasie liturgii ich miejsce znajdowało się u czterech rogów ołtarza, ad cardines altaris. Jeszcze bardziej interesujące jest to, że identyczne nazewnictwo funkcjonowało w Rzymie w odniesieniu do biskupów i kapłanów koncelebrujących z Papieżem. Oto jak Ordines Romani (aż do XII wieku) odnoszą się do tych dostojników: Pontifex et omnes episcopi et presbyteri cardinales (tak np. Ordo Romanus X wg numeracji Migne’a). W XIII wieku zakwalifikowano również diakonów rzymskich jako diaconi cardinales, jednakże nieco bezsensownie, gdyż nie asystowali oni Papieżowi ad cardines altaris, co potwierdzają np. Ordo IX, n. 5, Ordo X, n. 7, Ordo XII, n. 2 (według numeracji Patrologia Latina).
Gwoli ścisłości należy stwierdzić, że mniej więcej w tym okresie określenie „kardynał” zaczyna oznaczać godność, a nie sprawowaną funkcję. To pierwsze zastosowanie dość szybko przesłoni początki tego słowa, do tego stopnia, iż doprowadzi do zredukowania jego znaczenia do prostych wyjaśnień etymologicznych (o czym wyżej), czyniących z kardynałów zawiasy bądź kolumny Kościoła rzymskiego (z czym – z kolei – ciężko sensownie polemizować). Być może można się tutaj doszukiwać luźnych związków i powiązań prezbiterów kardynałów otaczających ołtarz np. z kolumnami baldachimu górującego nad ołtarzem…
Dodajmy, że pierwotna praktyka przetrwała w rycie lyońskim (dla niektórych jest on bardziej romanus niż sam ryt rzymski), co nierozerwalnie wiąże się z praktyką koncelebracji. Niestety, mowa o tradycyjnym rycie zniszczonym głównie przez działania takiej osobistości jak Mgr Antoine de Malvin de Montazet (arcybiskup Lyonu w latach 1758–1788). Późniejsze próby restauratorskie (XIX wiek) okazały się, niestety, mocno polemiczne i w zderzeniu z nową rzeczywistością (mowa o oświeceniowych przeróbkach architekturalnych, zrywających z najlepszymi i najzdrowszymi tradycjami) często absurdalne z punktu widzenia ceremonii. Temat ten mógłby być przedmiotem osobnej pracy naukowej.
Niegremialnie o gremiale
Wielu z tych, co zachłysnęli się ostatnimi czasy pięknem tradycyjnej liturgii (zwłaszcza pontyfikalnej), zadaje sobie pytanie o tzw. gremiał. Jest to jedna z najbardziej zagadkowych szat liturgicznych, a to, co się o nim powtarza (nawet w naukowych opracowaniach), nie jest właściwym wyjaśnieniem pochodzenia i znaczenia tej części biskupiej garderoby.
W pontyfikale ustanowionym dla swej diecezji niejaki Wilhelm Durand, biskup Mende z XIII wieku (czyli słynny Durandus, autor Rationale divinorum officiorum), opisuje biskupa wchodzącego procesjonalnie do kościoła (chodzi o procesję wejścia do Mszy świętej) pomiędzy dwoma kapelanami (lub kapelanem i diakonem), trzymającymi tuwalnię (wstęgę), tobaliam pulchram ante eum tenentibus. Według większości autorów taki sposób noszenia/trzymania gremiału miałby być dewiacją wyrosłą z nadużycia prymitywnego rytu, według którego szata ta miała służyć wyłącznie do spoczęcia rąk biskupa, który siedział, tak by uniknąć pobrudzenia czy uszkodzenia ornatu. Takie utylitarystyczne wyjaśnienie to kawał dobrej liturgicznej fantastyki, gdyż nie może być mowy o chronieniu ornatu, gdy biskup w tym samym momencie ma na rękach rękawiczki (chirotecae).
Co ciekawe, kartuzi jeszcze w XX wieku posługiwali się gremiałem, podobnie jak dominikanie; tak też gremiał znany był w liturgiach różnych kościołów lokalnych, zwłaszcza na terenie dzisiejszej Francji (Troyes, Clermont etc.). Ba! To nie wszystko: w rycie lyońskim zawsze (czyli od XIII do XX wieku) znano i praktykowano noszenie gremiału przez biskupa w otoczeniu asystentów. Podobnie w Cambrai w XVIII wieku, jak i w Arras, Mâcon… Nie może być więc mowy o żadnej deformacji; wręcz przeciwnie, w przypadku rytu lyońskiego mamy do czynienia z zachowaniem/konserwacją pierwotnego rytu.
Taki, a nie inny zwyczaj jest pozostałością dawnej rubryki z Ordo Romanus pochodzącego z przełomu VII i VIII wieku, która mówi o Papieżu idącym i podtrzymywanym przez dwóch asystentów, którym podawał ręce: pontifex elevans se, dat manum dextram archidiacono et sinistram secundo: et illi, osculatis manibus ipsius procedunt cum ipso sustinentes eum (Ordo I, n. 8, wg Mabillona).
Z czasem ten detal starożytnego ceremoniału został po części zapomniany, po części zmieniony, i to tylko z powodów estetycznych wstęga (tuwalnia) z jedwabiu trzymana przez biskupa i jego asystentów zastąpiła pierwotne trzymanie się za ręce podawane przez rzymskie Ordo. W różnych redakcjach zbioru rzymskich Porządków można spostrzec powolną przemianę tego dawnego obrzędu; aż do XII–XIII wieku sam biskup niósł nasz dzisiejszy gremiał w procesji, podobnie gdy zasiadał na swej stolicy w katedrze, gdzie dwaj asystencji w dalszym ciągu pomagali mu go nieść i/lub przytrzymywali.
Przejdźmy do sedna problemu. Otóż dopiero później pojawia się pastorał, który biskup również trzyma w trakcie procesji, podczas gdy to jego asystenci w dalszym ciągu niosą gremiał przed biskupem, co z oczywistych względów stopniowo będzie zanikać, a sam gremiał przetrwa jedynie jako skrócone przykrycie ornatu biskupa zasiadającego na swym tronie. Było to różnie interpretowane, co nie dziwi, zważywszy na to, że restrykcje narzucone rytowi rzymskiemu zredukowały dawny ryt (noszenia gremiału połączony z sustentatio biskupa), nadając mu tym samym zgoła odmienne znaczenie, jakiego wcześniej nie miał.
Dawna praktyka przetrwała w rycie lyońskim, jak już wspominaliśmy (por. dwa powyższe zdjęcia). Co do kartuzów i dominikanów – przejęli oni zastosowanie gremiału po tym, jak zostało ono już zdeformowane.
Bartłomiej Krzych
Źródło: Christianitas, http://christianitas.org/news/o-gremialach-i-kardynalach/